Pisarstwo Wiki
Advertisement

Seht Indarys, podówczas Arcymistrz Rodu Redoran, Mistrz Gildii Wojowników, Arcymag Gildii Magów, Rycerz Cesarskiego Smoka Vvardenfell, Patriarcha Świątyni Trójcy oraz Prymas Kultu Tamriel, zwycięzca Polowania z Nocy Krwawego Księżyca jak również wybraniec Azury ruszył do Athyna Sarethiego, najbardziej doświadczonego z radnych Rodu Redoran, by ten pomógł mu zostać Hortatorem pozostałych Wielkich Rodów.
– Witaj – rzekł Athyn, gdy tylko Seht przekroczył próg jego posiadłości pod Skar w Ald’ruhn – Od dłuższego czasu oczekiwałem cię. Muszę z tobą porozmawiać.
– O co chodzi? – zapytał arcymistrz, choć dobrze wiedział co usłyszy od Sarethiego.
– Wiele ryzykujesz swoimi poczynaniami poczynaniami. Jeśli okaże się, że nie jesteś Nerevaryjczykiem wystawisz na szwank reputację nie tylko swoją lecz także i rodu. Niedawno dostałem również list od Tholera Saryoniego. Arcykapłan prosi byś jak najszybciej ruszył do Vivek i spotkał się z nim.
Seht nie krył zaskoczenia, że Arcykapłan wzywa go do siebie. Przewidywał, że musi to kiedyś nastąpić jednak nie spodziewał się, że stanie się tak szybko. Brał też pod uwagę ostatnią możliwość czyli pójście do siedziby Tholera bez zapowiedzi, choć wiedział że przez to wydarzenia mogły potoczyć się nie najlepiej. Pomimo, że Indarys sprawował faktyczną władzę już ponad dwa miesiące nigny nie spotkał Viveka co stawiało Saryoniego minimalnie wyżej w świątynnej hierarchii. Kiedy tylko stanął przed starym kapłanem wiedział, że czeka go ciężka przeprawa.
– Co ty sobie wyobrażasz? – niemal krzyknął Tholer – Gdyby kto inny nazwał się Wcieleniem zostałby już dawno spalony na stosie.
– Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Niemniej jednak sądzę iż mogę być Nerevarem odrodzonym. Już sam fakt wyleczenia mnie ze spaczenia przez Divaytha Fyra daje do myślenia.
– Owszem, ale doktryny Świątyni są tutaj jasne i…
– Obu nam zależy przecież na pokonaniu Dagoth Ura. Pomyśl… Dasz mi szansę, a może uda mi się tego dokonać… Jeśli nie powrócisz na swoje dawne stanowisko… Ludzie zapomną. Powierz mi tylko Narzędzia Kagrenaka. Co ty na to?
– Ja nie… Nie jestem władny decydować w takich kwestiach. Weź ten klucz i idź do pałacu Viveka. Obyś wrócił cały i zdrowy.

Domniemany Nerevaryjczyk osiągnął to czego chciał. Nie wiedział jak człowiek–bóg zareaguje na tak śmiałe żądania. Kiedy otwierał drzwi pałacu z trudem trafił w dziurkę od klucza. Mniej zdenerwowany stawał przed Hircynem w mroźnych ostępach Solstheim, gdyż tam istniała droga ucieczki, tu zaś nie było żadnej. Jeśli Vivek odmówi cały misternie ułożony plan legnie w gruzach, plan Resdaynii bez Dagoth Ura, bez cesarstwa. Bóg oddawał się medytacjom unosząc się kilka centymetrów nad ziemią, gdy Seht wszedł do środka.
– Witaj, mój nowy arcykapłanie – rzekł stając na posadzce – Co cię do mnie sprowadza?
– Bądź pochwalony, przenajświętszy – Indarys doskonale zdawał sobie sprawę, że ostatnie czego mu potrzeba to rozeźlenie boga – Moja prośba jest dość nietypowa. Rosnąca potęga Dagoth Ura daje się we znaki ludowi Vvardenfell (oraz mi przemknęło mu przez głowę gdy przypomniał sobie popielne wiatry z posiadłośći w Bal Isrze). W dodatku Ród Dagoth zdołał się przebić przez Upiorną Barierę. Tunele pod starą twierdzą Kogoruhn prowadzą wprost pod Czerwoną Górę. Dlatego proszę cię, lordzie Viveku abyś przekazał mi Narzędzia Kagrenaka i pozwolił zmierzyć się z potęgą Szalonego Boga.
– Tak mało wiesz, a o tak wiele prosisz. Świątynia nie posiada już Czerpaka i Brzytwy, po ostatnich starciach z Dagoth Urem została nam tylko Upiorna Opoka. Jesteśmy przyparci do muru i Nerevaryjczyk to jedyna nasza nadzieja. Czy na pewno chcesz zmierzyć się z Dagothem? Pamiętaj, że od twojej decyzji nie będzie odwrotu.
– Będę walczył aż do śmierci, a nawet i potem jeśli zajdzie potrzeba.
– Dobrze, weź Upiorną Opokę oraz krótką notatkę, w której wyjaśniam sposób pokonania Dagoth Ura.
Nerevaryjczyk opuścił pałac zadowolony z obrotu wydarzeń.

***

Król Helseth oczekiwał swojego informatora w prywatnych komnatach. Lagh gro–Sham spóźniał się jednak, więc Helseth umilał sobie czas spożywając wino. Kiedy ork w końcu się zjawił był już nieźle podchmielony.
– Co tam słychać? – zapytał król czyniąc zamaszysty gest ręką.
– Pamiętasz, panie, jak opowiadałem ci o Sehcie Indarysie, który objął władzę nad każdą liczącą się organizacją na Vvardenfell?
– I? Co z nim? – zaciekawił się i jakby natychmiast wytrzeźwiał.
– Pokonał Daedrę Hircyna. Obwołał się Nerevaryjczykiem i ruszył na krucjatę przeciwko Dagoth Urowi.
– W takim razie już możemy się z nim pożegnać – rzekł niemal szczęśliwy Helseth.
– Prędzej spodziewałbym się zagłady Dagotha, sądząc po jego dokonaniach.
– Skoro tak mówisz… Wyślij najlepszych skrytobójców, by zrobili z nim porządek. Lecz jeśli już ów „Nerevaryjczyk” zdoła powrócić do Vivek będziemy straceni. Ściągnęlibyśmy sobie na głowę całą Straż Świątynną.

***

Trudno opisać rzeź jaką sprawił Seht sługom Dagoth Ura. Dość powiedzieć, że nie miał dość sił by użyć zaklęcia Interwencji Almsivi. Szedł więc jedną z foyad Czerwonej Góry, kierując się do Ald’ruhn. Nagle coś przeleciało mu przed nosem. Shuriken bądź inna rzutka. Dobył swojej magicznej Dai–Katany. Magia co prawda osłabła po ciągłych walkach lecz ostrze ciągle stanowiło śmiercionośną broń. Seht zobaczył, że za skałami nieopodal ukryło się czterech skrytobójców. Pomimo zmęczenia z łatwością dopadł pierwszego z nich i jednym ciosem zabił go. Będąc pomiędzy nimi użył legendarnego zaklęcia Mrozu Bogów, pozbawiając życia pozostałą trójkę. Przeszukał zwłoki i znalazł tam wyrok skazujący go na śmierć:

Chciałbym abyśmy się dobrze zrozumieli, Matko Nocy. Mer, na którego opiewa ten wyrok jest niezwykle niebezpieczny. Uprasza się przy tym o zachowanie maksymalnej dyskrecji. Zabójstwa należy dokonać w miejscu bezludnym i po powrocie ofiary spod Czerwonej Góry. Do listu dołączam 50000 septimów zaliczki. Pozostałe 150000 przekażę bractwu po wykonaniu zadania.

LS

W głowie Sehta zaroiło się od pytań. „Kto chce mnie zabić? Kto gotów jest dać 200000 septimów za moją głowę?”. Najlepszym wyjściem wydało mu się odwiedzenie starego przyjaciela Caiusa Cosadesa, głowy cesarskiego Bractwa Ostrzy. Postanowił zrobić to w drodze do Vivek, gdyż agent obrał sobie za siedzibę Balmorę.
– Co cię do mnie sprowadza, Nerevaryjczyku? – zapytał arcyszpieg.
– Sprawa jest dosyć delikatna. Ktoś daje 200000 smoków Mrocznemu Bractwu za moją głowę. Chcę wiedzieć kto jest na tyle potężny albo na tyle głupi by rzucić mi wyzwanie – odpowiedział Indarys.
– Masz może jakieś wskazówki?
– Tak, przy zwłokach niedoszłych zabójców znalazłem ten list. Jest podpisany „LS” i zapieczętowany literą „H”. Popytaj swoich, a jeśli nie będą nic wiedzieli wyślij kogoś do Orvasa Drena. On już na pewno będzie wiedział o co chodzi. Kiedy ktoś dowie się czegoś konkretnego niech uda się do mojej siedziby w Bal Isrze. Jestem gotów pokryć wszelkie koszty.

Seht udał się do Vivek gdzie żywy bóg oficjalnie nazwał go Nerevaryjczykiem. Czekało go wiele pracy nad zmianą pewnych doktryn świątynnych jak również przygotowanie Morrowind na odejście żywych bogów, którzy nie mieli już skąd czerpać nadludzkich sił. Do tego dochodziła konieczność kompromisu z Odszczepieńcami, likwidacji Gwardii Viveka i ograniczenie etatów w Straży Świątynnej na korzyść kapłanów. Wrócił więc do swojej posiadłości by wraz z Tholerem Saryonim, Gavasem Drinem z Mournhold i Gilvasem Barelo z ramienia Odszczepieńców w spokoju opracować koncepcję wprowadzania zmian. Czekał tam też na jakieś wieści o zleceniodawcy morderstwa. Dziesiątego wieczoru od rozmowy z Caiusem do posiadłości przybył potężny wojownik. Było już po obradach Świątyni więc Seht mógł w spokoju go wysłuchać.
– Kim jesteś? – zapytał od razu.
– Jestem Galos Farethi, bohater Orvasa Drena. Przybywam w charakterze posła.
– W takim razie przejdę od razu do rzeczy. Czego chce Orvas w zamian za informacje?
– Podczas swoich rozlicznych wędrówek z pewnością natknąłeś się na miecz o nazwie Umbra, panie. Mój mistrz życzy sobie właśnie jego.
– Dobrze – odpowiedział Seht otwierając jeden z kufrów stojących pod ścianą prywatnego gabinetu. Wyciągnął z niej wielkie dwuręczne ostrze – Oto i on. A teraz mów.
– Podpis „LS” dobitnie wskazuje na osobę powszechnie znaną w środowisku agentów i skrytobójców. To zaufany informator króla Helsetha, ork Lagh gro–Sham. Pieczęć zaś dobitnie wskazuje na to, że działał z królewskiego rozkazu.
– W takim razie wiem już wszystko. Zgłoś się do hetmana Gulsa, zapewni ci jakiś nocleg.
Kiedy tylko zakończą te przeklęte obrady Seht wyruszy razem z Drinem do Mournhold, siedziby króla…

***

– Panie! Panie! – ryczał już niemal od progu Lagh gro–Sham.
– Co tym razem? – odpowiedział znudzony Helseth.
– Ten Dunmer to demon wcielony. Ledwo żywy pokonał najlepszych ludzi Mrocznego Bractwa – stwierdził już ciszej ork – i zmierza tutaj razem z arcykapłanem Gavasem Drinem.
– W takim razie… – rzekł przerażony Helseth wyjmując z szafki dwie butelki wina – napijmy się! Tylko to nam zostaje…

***

Tydzień później Seht Indarys zszedł z pokładu „św. Rilms” w Mournhold i skierował się wprost do siedziby króla Helsetha. Udał się do sali tronowej, zastał tam tylko dowódcę Królewskiej Straży, Tienusa Delithiana.
– Chcę spotkać się z Helsethem – rzekł celowo nie używając tytułu.
– Kk…Król nnie udziela dździś auddiencji – wyjąkał strażnik.
– Czy ty wiesz z kim rozmawiasz? – odpowiedział Nerevaryjczyk.
Tienus Delithian doskonale wiedział, że rozmawia z osobą, której lękają się nawet bogowie… i wolał nie wiedzieć dlaczego. Aby nie rozeźlić Dunmera jeszcze bardziej rzekł:
– Król… hm … jest zbyt pijany żeby rozmawiać.
– Nie dziwię się. Dopilnuj by do jutra wytrzeźwiał, bo będę musiał zastosować inne środki.
Seht skorzystał z noclegu w świątyni Almalexii i nazajutrz znów udał się do pałacu. Tym razem wykończony pijaństwem Helseth siedział na należnym mu miejscu w sali tronowej.
– Witaj, Nerevaryjczyku – rzekł gdy tylko zobaczył Indarysa.
– Hmm… tak, witaj królu Helsecie – odrzekł Patriarcha. – Zapewne domyślasz się spraw, które sprowadzają mnie do Mournhold. – Owszem. Może porozmawiamy o tym na osobności… Tienusie racz opuścić to miejsce. – Kiedy tylko wojownik wyszedł z komnaty Helseth kontynuował dalej:
– Czego ty w ogóle ode mnie chcesz?
– Wiedz, że mam oczy i to zapewne lepsze od twoich Helsecie. Myślisz, że nie wiem jak od czasu nieudanego zamachu na moje życie oddajesz się pijaństwu w swoich komnatach, że nie wiem kto nasłał na mnie tych zabójców? Mimo to jednak pozwalam ci żyć, bo odgrywasz ważną rolę w moich planach.
– Jakich planach? – zapytał król zaciekawiony, ale jednocześnie zdenerwowany.
– Będę mówił szczerze. Zamierzam uczynić z Morrowind królestwo wolne od więzów cesarstwa Tamriel. Moje wpływy w kontynentalnej części wyspy są jednak zbyt słabe. Kiedy ja będę niszczył Legion na Vvardenfell, ktoś musi przekonać tutejszego Rycerza Cesarskiego Smoka, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. To właśnie twoja rola.
– A co jeśli odmówię? – odrzekł hardo Helseth – Nie zapominaj, Nerevaryjczyku, że obecna sytuacja jest dla mnie bardzo komfortowa.
– Jeśli zechcę nie ochroni cię nawet setka żołnierzy i tak cię zabiję. Słyszałem też, że bardzo lubisz pieniądze… a skarbce legionu są bardzo bogate. Dodatkowo pozwolę ci zachować władzę na tych terenach oraz załagodzę twój zatarg ze Świątynią.
– Dobrze, warto z tobą współpracować, Sehcie. Będę po twojej stronie. Prawda jest taka, że najbardziej chodzi mi o tę Świątynię. Gavas Drin, gdy chce, potrafi być bardziej dokuczliwy niż ty.

***

Nadszedł krwawy 20 Ostatni Siew 3E427. Dunmerowie tego jednego dnia ruszyli by zrzucić jarzmo cesarstwa. Seht stanął na czele Straży Świątynnej z miasta Vivek. Grubo ponad setka doskonałych wojowników wyruszyła do cesarskiego zamku Ebonheart. Most łączący Strefę Hlaalu ze stałym lądem dudnił od ciężkich kroków. Tam potężna siła została podzielona na dwie . Pierwsza grupa dowodzona przez Berela Salę (Seht wybrał go na dowódcę specjalnie gdyż miał nadzieję, że fanatyk zginie w walce) miała zaatakować fortecę od frontu. Druga dowodzona przez Nerevaryjczyka miała zajść cesarskie siły od tyłu przemieszczając się katakumbami wprost do cesarskiej kaplicy… Rozgorzała bitwa. Chrzęst łamanych kości, chrupot strzaskanych czaszek, morze krwi… Straż Świątynna wprawiona w walce z łatwością poradziła sobie z obrosłymi w piórka cesarskimi strażnikami wspieranymi przez grupę najemników. Dodatkowo część z nich mogła ruszać od razu na kontynent. Mimo to Seht chciał poczekać z tym jeszcze kilka dni by przegrupować siły. W międzyczasie zwołano Wielką Radę Vvardenfell, na której podzielono zdobyte włości między najbardziej zasłużonych w boju Dunmerów.

***

Helseth od kilku dni siedział niemal jak na szpilkach, nie spał prawie wcale. Pogodził się dość łatwo ze swoim położeniem. Doskonale zdawał sobie sprawę, że czas panowania Septimów podobnie jak całego cesarstwa powoli dobiega końca i oferta Nerevaryjczyka była tak naprawdę najlepszym co mogło mu się przytrafić. Zastanawiał się jedynie czego spodziewać się najpierw: informacji o zwycięstwie Sehta czy pytającego listu od Rycerza Cesarskiego Smoka Morrowind, Gienusa Viridianusa. Raptem ktoś wszedł do sali tronowej wyrywając go z rozmyślań. „Dunmer” – pomyślał – „pewnie z wiadomością od Sehta”. Tienus Delitian odebrał list od posłańca i przekazał go królowi. Posłaniec nie zdążył opuścić sali tronowej, gdy zjawił się Legionista, również z wiadomością. Helseth postanowił zakończyć na tym audiencje dzisiejszego dnia. Zabrał papiery do swoich komnat by w spokoju przemyśleć ich treść. Pierwszy z nich głosił:

Jak się zapewne domyślasz udało mi się bez kłopotów zgnieść Legion Cesarski na Vvardenfell. Niestety straty w ludności cywilnej okazały się dużo większe niż sądziłem. Na razie muszę przegrupować wojska, ale mam nadzieję, że zdołamy przybyć w ciągu 10 dni.

Helseth spojrzał na datę nadania listu: 20 Ostatni Siew, zostały trzy dni.

Jako, że przybędziemy wprost do Mournhold, musisz do tego czasu wraz z Gavasem Drinem usunąć z twierdzy co bardziej zatwardziały element cesarski. Arcykapłan został o wszystkim powiadomiony więc nie będzie sprawiał problemów. .Nie odpowiadaj na ten list, powodzenia!

SI

„Łatwo ci mówić – pomyślał król – Nawet przywódca mojej straży jest Cirodillianinem, zakochanym po uszy w cesarstwie. Pozostaje jednak mieć nadzieję, że gdy nadejdzie czas wyboru stanie po mojej stronie”. Z niechęcią wziął drugi list i złamał pieczęć.

Czcigodny królu Helsecie!

Od dłuższego czasu (4 dni) nie otrzymuję żadnych wieści od mojego poddanego z Vvardenfell. W dodatku zaginął bez wieści ładunek broni. Martwię się tym, ponieważ od pewnego czasu na wyspie obserwuje się znaczne niepokoje polityczne. Donosił mi o tym już poprzedni Rycerz Cesarskiego Smoka Vvardenfell. Jeśli Waszej Wysokości wiadomo coś na ten temat proszę o jak najszybszą odpowiedź. Uniżony sługa,

Rycerz Cesarskiego Smoka Morrowind, Gienus Viridianus

Helseth powoli zabrał się za pisanie listu do Viridiana.
Trzy dni minęły szybko. Gdy nadszedł czas inwazji, do sali tronowej wbiegł Tienus Delithian.
– Nerevaryjczyk atakuje miasto! Co mamy robić? – krzyknął.
– Nic – odrzekł spokojnie Helseth. – Jak możemy przeciwstawiać się pogromcy bogów?
– Wiedziałem. Od początku mnie oszukiwałeś – ryknął żołnierz. – Giń zdrajco!
Helseth chciał dobyć zatrutego sztyletu, który zawsze miał przy sobie. Nie zdążył jednak. Tienus dźgnął go swoim mieczem i powalił na ziemię. Chwilę potem poderżnął mu gardło.

***

Gdy sytuacja została opanowana Seht i arcykapłan Gavas Drin weszli do pałacu i znaleźli martwego Helsetha.
– Jeden problem z głowy – mruknął Drin.
– Tak, ale teraz czeka nas Tamriel...

Advertisement